Malowanie z fotografii to częsty zabieg wśród pejzażystów. Bezpowrotnie traci się wtedy coś, co w zasadzie jest istotą malarstwa, własne widzenie przedmiotu obrazu: barwy, odcienia, waloru światła i cienia, klimatu, tej niepowtarzalnej chwili, którą czujemy wszystkimi zmysłami, tego, co zostaje w naszej pamięci artystycznej. Michał Suffczyński – warszawski architekt i malarz – daje ku temu podejrzeniu wszelkie powody. Jego pejzaże, zwłaszcza miejskie, z pedantyzmem oddają szczegóły malowanych budynków. Ten realizm jest tym silniejszy, że Suffczyński jest niezwykle wprawnym rysownikiem, co u artystów spotykane jest dzisiaj nieczęsto. Solidny warsztat wyniesiony z zajęć na architekturze, jest imponujący, tym bardziej, że nie tłumi wcale warstwy malarskiej, jest ona bardzo subtelna i lekka, a przy tym nie stroni od mocnych, używając muzycznego terminu, dźwięcznych kolorów Spotykamy je na pierwszym planie. Rysują główny temat obrazu. Dalsza przestrzeń jest już coraz bardziej malarska, rozmyta, stopniowo pozbawiona szczegółów.
Czuję, że jestem w jakimś przełomowym okresie – zwierza się artysta – i chce odejść od realizmu. Bardzo ciekawe to mogą być próby. Na razie jednak podziwiać można jego weduty, ujęte w oryginalne, pionowe kompozycje, pejzaże z ulubionego Beskidu Niskiego i Tatr, a także znakomite portrety zarówno w rysunku jak i akwareli.
Michał Suffczyński jest absolwentem Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Po ukończeniu studiów w latach dziewięćdziesiątych kontynuował naukę na University of Ditroit Marcy. Po powrocie do Polski otrzymał stanowisko adiunkta na Wydziale Architektury w Warszawie. Prowadzi pracownię rysunku, malarstwa i rzeźby. W Zakopanem wystawia po raz pierwszy za namową przyjaciela Jana Karpiela Bułecki.
Nie przez przypadek Michał Suffczyński podejrzewany bywa o kopiowanie fotografii. Jego akwarele bliskie są hiperrealizmowi. To jest jednak tylko wyczulenie na szczegół i bogactwo form. Od piątku 24 czerwca jego prace oglądać można w zakopiańskiej galerii „U Wnuka”.
Tekst Anna Zadziorko